wtorek, 22 lutego 2011

Matka

Upadł jej z kolan kłębek włóczki.
Rozwijał się w pośpiechu i uciekał na oślep.
Trzymała początek życia.
Owijała na palec serdeczny jak pierścionek,
chciała uchronić.
Toczył się po ostrych pochyłościach,
czasem piął się pod górę.
Przychodził splątany i milczał.
Nigdy już nie powróci na słodki tron jej kolan.
Wyciągnięte ręce świecą w ciemności
jak stare miasto


Zbigniew Herbert

http://www.youtube.com/watch?v=KfxMO5GjNPc&feature=related

4 komentarze:

  1. ..wracam.. do Ojca
    na tratwę
    stabilna
    więcej możliwości
    dom można
    albo szałas
    albo kpliczkę zbudować

    łodzią chwieje

    a ponadto
    mój tata
    i nie tylko on
    był flisakiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Przychodził splątany i milczał...
    nie zaginal w sztormie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ..podtopiony w powodzi łez
    jak nadziei trzyma się
    ostatniej deski ratunku
    o, Boże!..
    jak bezczelny może
    być człowiek :(

    OdpowiedzUsuń
  4. w sumie
    ..dobrze, że jest..
    jaki jest..
    w szczególe
    nie Ty.. nie ja
    nie wy.. nie my
    w szczególe
    Jeden
    do zrozumie
    pogłaszcze i powie
    idź dalej

    OdpowiedzUsuń