Poeta prześliznął się bezszelestnie
pod wysokim murem epoki przeszłości
Zapiął plecak wypełniony słowami
i powędrował ścieżką w nieznane
Czarne kruki rozszarpywały siebie nawzajem
w poszukiwaniu treści dnia
Słońce przyświecało radośnie
pod stopami unosiła się lekka mgła
cicho i swobodnie
wypadł z plecaka
wiersz bez precedensu
popłynął rześkim nurtem
w strumieniu koncepcji
kolejnego
jedynego
zwykłego
szarego
fantastycznego
dnia
Mysli jak liscie spadajace z drzewa - X
20 godzin temu
..więc miłych snów ;)
OdpowiedzUsuńwiec milych.. nasion;)
OdpowiedzUsuńi zdrowych owoców :)
OdpowiedzUsuń