poniedziałek, 24 maja 2010

Gdy dziecko porzuca Kościół...

wtorek, 9 marca 2010


"Amerykański jezuita ojciec John A. Hardon S.J. w jednym ze swych artykułów opisuje przypadek rodziny, w której katoliccy rodzice z wielkim poświęceniem wychowywali siedmioro dzieci. Po ludzku patrząc dali z siebie wszystko, a jednak to nie wystarczyło. Dzieci wchodząc w lata dwudzieste swojego życia po kolei porzucały wiarę dzieciństwa.


Popularny jest pogląd, że odejścia od wiary (formalne) czy praktyczne (zanurzenie się w grzechu) osób pochodzących z rodzin katolickich, wynika z jakiegoś błędu wychowawczego, być może ukrytej hipokryzji w zachowaniach rodziców, rygoryzmu itp. Jednak w dzisiejszych czasach proste zrzucanie winy na matkę czy ojca, gdy dzieci spędzają mnóstwo czasu poza domem, i gdy media chcąc niechcąc przejmują rolę wychowawczą, niekoniecznie musi być uprawnione.


Oczywiście rodzice nie mogą czuć się rozgrzeszeni. Muszą zdać sobie sprawę, że wychowanie w dzisiejszych czasach wymaga o wiele więcej wysiłku, niż przed wiekami. Świat ze swoją prymitywną kulturą, mediami, zdeprawowanymi szkolnymi kolegami, oferuje naszym dzieciom atrakcyjne życie bez Boga i dorzuca gratis kompleksowy zestaw patologii (narkotyki, alkohol, pornografia, przestępczość). Pokusa jest na tyle silna, iż młody człowiek bardzo często przegrywa, bo choć niejednokrotnie przekazano mu tzw. “wartości chrześcijańskie”, to nie ukształtowano w nim odpowiednich sprawności moralnych (cnót), dzięki którym mogłyby te wartości wcielać w życie i przeciwstawić się pokusom...."

Autor: Dariusz Zalewski

czytaj dalej : http://edukacja21.blogspot.com/2010/03/gdy-dziecko-porzuca-koscio.html

3 komentarze:

  1. "Dziadku, gdzie mieszka Pan Bóg?" - zapytała dziewczynka.
    Starzec przechylił ją lekko przez cembrowinę studni. "Popatrz w dół i powiedz co widzisz?"
    Dziewczynka odparła: "Widzę swoje odbicie."
    Dziadek odpowiedział: "Tu właśnie mieszka Bóg, żyje On w Tobie."*


    ..i tak sobie myślę, że może zamiast karmić dziecko wielkimi "wartościami" przydało by się dla jego wzrostu sprawić, żeby pokochało siebie.. wtedy każda inna miłość, którą spotyka w przyrodzie, zwierzęciu i drugim człowieku jest prawdziwa i piękna..

    ..a sentencja odkryła się mojemu dziecku po zjedzeniu Krówki Leśniowskiej - ręcznie w sanktuarium na wodzie wyrabianej :))

    Miłego Dnia!!

    OdpowiedzUsuń
  2. żeby pokochało siebie..

    ...zeby poznalo siebie.tylko jak?

    OdpowiedzUsuń
  3. żyjąc :)
    inaczej się nie da.. chyba ;)

    OdpowiedzUsuń