piątek, 6 marca 2009

Edward Stachura:

....bo tez wiele dni i tygodni nie widzielismy nikogo, zywej duszy, szlismy przez pustynie, brnelismy w strone mirazy przez parzacy sypki piasek, pod fantastycznym z gory zarem, marzac sniac i majaczac, zeby we wlasnym juz lubo skryc sie cieniu...


...Polozylem sie wieczorem i obudzilem sie rano.

Przeciez to jest jedno z najpiekniejszych zdan swiata.

To jest olsniewajace, to jest snop swiatla w same oczy, w same usta.

Jak moglem przedtem tego nie zauwazyc?

Ile razy wypowiedzialem to zwyczajne proste zdanie,

nie zdajac sobie sprawy, nie widzac slepy ,

ze to jest przeciez cud, opisanie cudu.

Slepy jest ciagle, ciagle slepy.

Wydaje mi sie, ze mam tysiace oczu,

ale ile z tego jest zamknietych

i czeka na radosne migotliwe zachwytliwe otwarcie lub,

Boze moj, na otwarcie ponure, przerazajace,

czernia oslepiajace, bolem zabijajace.

Wydaje mi sie, ze widze wszystko,

cala nedze i cala wielkosc, a nie widze czesto,

ze depcze po cudach moimi gumowcami.

Milowymi gumowcami, ale po cudach depcze.

To jest przykre, straszliwie.

Smutne straszliwie to jest.

I wstyd mi. Ale ja sie poprawie....

1 komentarz:

  1. Mnie też wstyd
    i też chcę się poprawić.
    Boże dodaj siły,
    daj oczy widzące,
    serce kochające,
    ręce czyniące dobro,
    i usta modlące.

    OdpowiedzUsuń