piątek, 1 stycznia 2010

Prawdziwa historia Dziewczynki z zapałkami


W noc poprzedzającą Nowy Rok (bodaj 1859), w sylwestrowy czas pieczonych gęsi, na jednej z uliczek Kopenhagi z głodu i zimna umarło dziecko. „A kiedy nastał zimny ranek, w kąciku przy domu siedziała dziewczynka z czerwonymi policzkami, z uśmiechem na twarzy – nieżywa: zamarzła na śmierć ostatniego wieczora minionego roku. Ranek noworoczny oświetlił małego trupka trzymającego w ręku zapałki, z których garść była spalona. Chciała się ogrzać, powiadano; ale nikt nie miał pojęcia o tym, jak piękne rzeczy widziała dziewczynka i w jakim blasku wstąpiła ona razem ze starą babką w szczęśliwość Nowego Roku”. Tak przynajmniej informuje Hans Christian Andersen....


napisał: Pawel Paliwoda
czytaj dalej: http://www.pawelpal.da6.prothost.com/wordpress/?p=1842

3 komentarze:

  1. ..i Hans i Paweł mówią prawdę
    ujawnioną w bajce
    zamkniętą w księdze
    której nie chce się czytać
    do momentu kiedy
    księdze zechce się
    zostać przeczytaną
    później
    przemyślaną
    jeszcze później
    zrozumianą
    by zostać
    przyjętą..

    mozolne zadanie?
    tak tylko się wydaje ;)

    piękny, inspirujący tekst a może test Pawle?

    OdpowiedzUsuń
  2. ladna bajka, wszystko dobre, co sie dobrze konczy...
    Milego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
  3. anty też prawdziwa, podobnie jak ta pierwsza.. nie ma nic za, co nie mogło by być przeciw.. wiara, a więc myśli wysyłane w przestrzń, do Boga mają moc tworzenia takiej rzeczywistości, jaką pragniemy mieć, albo takiej rzeczywistości jakiej się obawiamy najbardziej..
    A ja "nie boję się, gdy ciemno jest..." :))) wiara w dobro, szczęście i miłość powoduje przylgnięcie do nas Boga, ale jest jeden warunek! Twój Bóg, Twoje Światło MUSI BYĆ dobrem i niczym więcej i niczym mniej!! więc ja nie boję się!!! i już? ;))) i już! :)))

    OdpowiedzUsuń