Nigdy nie lekceważ przeciwnika!to było dawno temu ze 40 lat.zapraszałem często moich chłopaków do siebie do domu,nie chcąc żeby szwendali się
po knajpach.Dwóch braci wspaniałych Warszawiaków,którzy lubili grać w szachy.Miałem na tapczanem lampkę,podobną
do chińskich lampionów,którą pomogła mi zrobić moja Mama.
Mała kolorowe obrazki na półprzezroczystych matowych karteczkach z kalki technicznej.W środku żarówka oświetlała
je i dawała przyjemny półmrok,tak mama miała dar rysownika malarza.Moim chłopakom bardzo się owa lampka spodobała,szczególnie młodszemu (a starszemu ode mnie)bratu.Słabo grał w szachy,starszy brat o wiele lepiej,ale
mój ojciec grywał w szachy na mistrzostwach wojewódzkich,i często ze mną i sąsiadem obok,moim rówieśnikiem.Potrafił grać z nami na dwóch szachownicach.No ale zaproponowałem
młodszemu z braci Mietkowi,że zagram z nim 10 partii,jeśli wygra ze mną tylko jedną lampka jest jego.Zaczęła się gra!,starszy brat obserwował grę brata i wychodził ze skóry.Tak Warszawiacy maja temperament,9 partii Mietek przegrał.Przy dziesiątej trochę go lekceważąc grałem w pozycji półleżącej,traciłem piony!,Mietek zdobywał przewagę.A ja zacząłem trochę żałować ze zrobiłem taki zakład,starszy się wściekał na mnie że z nim wygrywałem każda partię!,a tu taki neptek mnie załatwi ja nic.W końcu musiałem siąść i porządnie się przyłożyć do gry!,i z niewielką przewagą ostatnią partię z Mietkiem wygrałem!.
Morał,nigdy nie lekceważ przeciwnika!,bo nie znasz dobrze swoich słabości!!!
no wiec, gdy wygrales, dales ta lampe Mietkowi ?
OdpowiedzUsuńniestety nie,bardzo kochałem Mamę!
OdpowiedzUsuńGratuluje wygranej!
OdpowiedzUsuń