piątek, 16 października 2009

ja chcę..


..nie muszę, ale chcę opowiedzieć o pewnej niby-wycieczce do Nibylandii, po której powstaje niby-relacja o tym, co się niby-działo.. taka niby-bajka niedługa, niekrótka, lecz w sam raz..

A to niby-było tak:

Osiołki wykazujące chęć zwiedzenia świata i piękniejszych, niż te piwniczne doznań, postanowiły udać się do krainy, o której tylko słyszały od innych istnień. Te istnienia ją już wcześniej zwiedzały. A była to Nibylandia.


Kiedy tam zajechały - czary, najprawdziwsze czary. Przywitane zostały osiołki przez prawdziwe rumaki, które pokazywały urok swojego królestwa i własną swobodę, wolność.. Osiołki też tak chciały i jak zaczarowane patrzyły i słuchały, nawet galopowały (tzn. próbowały), a w dodatku ogromnie wszystkim się przejmowały.


Później przyszedł czas na opowieści i dotykanie żłoba, z którego jadał ich wszystkich przywódca - Bizonomamut Wielki. A żeby pamiątka po wycieczce została, rumaki rzuciły na ziemię podobizny Bizonomamuta , a osiołki padły na kolana i rzuciły się na fotki, roztrącając się nawzajem i traktując się kopytkami (mało się nie pozabijały :(().

Dziwne było jednak coś innego - rumaki nad ich głowami dumnie stały i zupełnie jawnie śmiały, się śmiały, się śmiały (a może się radowały?).

Ot i koniec opowiastki wyssanej z palca - taka tam sobie bajka. A morał? - no chyba niejeden przychodzi do głowy. Nie śmiej się bratku z czyjegoś upadku? Gdzie wielu się bije, tam kilku korzysta?

.. wszystko pasuje, tylko co z tego, koleżanko i kolego ??..

Zasłono, gdzieżeś? czasem odzywa się przekornie jeszcze ta tęsknota.. a tymczasem liść naprawdę opadł..

2 komentarze: