Leśmian Bolesław
Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze,
Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie.
Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze
I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie.
Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuzy,
Co nęci, jak ożywczych jadow pełna misa,
Czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa
I ciekliną swych mętow po ziemi się smuży.
Zwierzę, co trwać nie zdoła zbyt długo na świecie,
Bo wszystko wokół tchnieniem zatruwa i gasi,
Lecz gdy ty białą dłonią głaszczesz je po grzbiecie,
Ono, mrucząc, do stóp twych korzy się i łasi.
Milych snow!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ojej, strzeż nas Panie
OdpowiedzUsuńlepiej niech go co wetnie
coby go nie było
a jeszcze lepiej
niech go co zmieni
dobra, miłości siłą!
Hej, Don Kichocie,
błędny rycerzu
zwycięży Twoja miłość!
Tak długo kpiona, wyszydzana..
zwycieży Twoja gwiazda!